czwartek, 23 lipca 2015

Lipiec 2015

Leżę teraz na materacu umieszczonym na podłodze, który ściągnęłam z mojego piętrowego łóżka. Gdybym spała na moim piętrze udusiłabym się podczas snu. Leżę i wspominam. W sobotę przyjechałam do babci mieszkającej w Świętochrzyskim. Bawiłam się z jej kotem, kąpałam się w lodowatej rzece, chodziłam z kuzynem na ryby. Jadłam po pięć lodów dziennie - zwłaszcza, że babcia mieszka naprzeciwko sklepu. Chodziłam do kuzyna, grałam z nim w siatkówkę, oglądałam u niego "Śmierć na 1000 sposobów" o 22:30, robiłam jagodzianki, z których wyjadałam surową kruszonkę, siedziałam w tirze, którym przyjechał wujek... Wybyłam też do Kielc do dwóch galerii, kupiłam sobie książkę. Mogłabym wymieniać godzinami rzeczy, które tam robiłam a choć były to tylko cztery dni, zapadły mi głęboko w pamięć. W piątek wyjeżdżałam z Chorwacji, jadłam wtedy pożegnalną kolację u właścicieli domu, w którym przebywałam. Wędzona ryba była doskonała w życiu nie jadłam lepszej. Spędziłam tam dwa tygodnie od czwartego do siedemnastego lipca. W sumie dwa tygodnie, byłam tam z rodzicami, siostrą, wujkiem, ciocią i małym kuzynem. Codziennie chodziłam na plażę pływałam, nurkowałam, robiłam fikołki pod wodą i grałam piłką w wodzie. Nie opalałam się, opalanie jest okropne. Siedziałam tylko trochę na balkonie, po piętnastu minutach weszłam do pokoju bo byłam mokra jakbym wyszła z wody. Tak miałam swój własny pokój. Spędzałam w nim mnóstwo czasu. Najczęściej czytałam. To był mój azyl, zostały w nim moje przemyślenia i głupoty. Poskakałam po drzewach w parku linowym, dwa metry to wcale nie tak mało -  na sześciu metrach piszczałam jak poparzona i zeszłam po jednej przeszkodzie. Odwiedziłam dwa razy Luna Park, byłam na karuzeli łańcuchowej i tzn. ławeczce. Pojechałam do muzeum soli, kupiłam tam sól i pocztówkę. Z tarasu co wieczór było widać wspaniały zachód słońca. Pobyt w Chorwacji uważam za udany. Tydzień przed wyjazdem, tak naprawdę był tygodniem pakowania. Jeździłam do biblioteki po zapas książek, cieszyłam się ostatnimi dniami, które spędze w domu. Rozstanie z moją klasą było dla mnie bardzo trudne, choć na zakończeniu cały czas się uśmiechałam i udawałam szczęśliwą z rozpoczęcia wakacji i końca podstawówki. Tak naprawdę to już nie jest moja klasa. Będzie mi brakować tych wariatów, naszych wewnętrznych żartów, szalonych akcji i trollowania nauczycieli. Już nic nie będzie takie jak wcześniej.



^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^

Cześć! Witam was po przerwie spowodownej moim wyjazdem za granicę. Ten post jest taki refleksyjny podsumowujący lipiec mam nadzieję, że wam się spodobał i będziecie chcieli więcej takich notek.
Gorąco zapraszam do komentowania i wyrażania swoich opini i rad.
Pozdrawiam.

~Julka to ja!





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz